THOUSANDS OF FREE BLOGGER TEMPLATES

czwartek, 26 sierpnia 2010

Happiness hit her like a bullet in the head...

Kilka lat temu pewna Istota przepowiedziała mi rychły koniec mojego zapasu życiowego farta. Myślę, że to ten moment właśnie...

 Dostałam SZANSĘ. Chyba największą w moim życiu. Jak mocny policzek na dzień dobry. Jak strzał w tył głowy. Setka spirytusu na otwarte rany...

(och! i nawet trzęsą mi się kolana, a pierwszy napad euforii ustępuje racjonalnemu przerażeniu. I OCHH!! jak zwykle, leniwa zdziro niczym sobie na to nie zasłużyłaś, wiesz przecież, że ci się nie należy...i jeszcze jedno:

 spieprzysz. Zresztą popatrz w tył. NIE ODWRACAJ, KURWA GŁOWY! Widzisz te wszystkie zmarnowane szanse? Wszystkie możliwości, które tak pięknie schrzaniłaś? ... więc niby jak teraz miałoby być inaczej...)

 Ale dzisiaj jeszcze nie ponosi mnie odpowiedzialność. Zaciśnięte, zgniłe serduszko koncentruje się już tylko na jednym, a mianowicie: nabieraniu rozpędu...Więc niech wszyscy spierdalają mi z drogi. Nie mam czasu, nie mam ochoty. Jeśli nie możesz mi się na nic przydać - won. Bo jeśli faktycznie to jest ten moment, który mojego farta wyczerpuję, to nie jest to nawet szansa. Po prostu nie mam już innej drogi, a wszystko postawione na jedną kartę przestaje się powoli liczyć.

 Szczęśliwie nigdy nie bałam się skoków na głęboką wodę. I mój Mały Koci Bóg świadkiem, że już bardzo, bardzo chcę skoczyć. Chcę już położyć lachę na to, co udało mi się wybudować wokół siebie przez ostatnie dwa lata. Cienka biała kreska i kolejny spalony most za sobą. Chcę już, teraz, zaraz!!!! Spakować kilka par z kolekcji boskich butów, kilka par czarnych majtek i oczywiście kota. Kota przede wszystkim. Jedyną istotę, która jest zapisała się już stałą, bezpieczną i ukochaną obecnością w moim życiu.Tyle mi wystarczy. Wszystko czego dalej będę potrzebowała mam w sobie samej. Wątpliwą resztę zapluć i zamazać...

... Ale skoro nie jestem w stanie przyspieszyć czasu, to chociaż wykorzystam go do ostatniej kropli... Bo wygląda na to, że teraz każda moja godzina tutaj będzie miała bardzo konkretną wartość... Zadbam więc sobie o to, żeby wejść w NOWE z cyckami z betonu i bardzo wysoko podniesioną głową. Nawet jeśli nikt nie będzie życzył mi powodzenia.

niedziela, 20 czerwca 2010

'chciałabym, chciała...'


CHCIAŁAM.

jeszcze chwilę temu napisać o czymś zupełnie innym. O tym jaka jestem szczęśliwa i radosna. Piękna, zakochana, zdrowa, spokojna i co tam jeszcze można sobie wymyślić. O tym, jak śliczną mam sukienkę, czyste dłonie, nienaganny makijaż i zero krwi na poduszce.

gówno.

już nieważne. już nic,nic. To ja jednak zostanę sobie tu, gdzie jestem. Tu gdzie red jeans od versace miesza się z dymem papierosów, gdzie wszystko drży panterkowo - różowo - pluszową fakturą, jest zgniłe, chore i brudne. Tu mi dobrze, proszę mnie nie ruszać. Szczęśliwie mój mały bóg dał mi pamięć krótką i wybiórczą. Dał też zdolność zagłuszania myśli alkoholem oraz kilka osób, na które zawsze mogę liczyć w kwestii trzymania głowy tuż nad kantem stołu.

wracam więc do starego rytmu. Gryzę, drapię i prycham na wszystko, czego nie znam. Walczę, no... 

I dobrze, bo lubię. I nie dość, że lubię, to na dodatek jak tak patrzę na siebie - widzę że jest o co.


niedziela, 6 czerwca 2010

jestem na nie.

(...z cyklu: brałaś - nie pisz.)

...chociaż to chyba najlżejszy grzech z tych, jakie ostatnio przeciw sobie popełniam.

Straciłam trochę (hah!..) kontrolę.

Do tego stopnia, że przez moment znów zalęgły mi się w mózgu robaki... a ja z całą świadomością karmiłam je ich ukochaną zgnilizną. I choć teraz już wszystko tak pięknie błyszczy, nie wiem kiedy znów zacznę krzyczeć w nocy (...ot, wystarczy nie spać. Druga doba dobiega końca)

...Czy można wreszcie  przyzwyczaić się do wiecznego podejmowania złych decyzji? Do defektów miejsc, których nie da się zlokalizować w atlasie anatomicznym?  Przyjąć do wiadomości, że toitakniewyjdzie? Zapamiętać wreszcie raz na pierdolone zawsze: we can't fix it. it's fucked up.

........Przecież każde kalectwo jest do oswojenia. Na każdy rodzaj bólu pomaga adekwatna dawka morfiny. Na każdy lęk - tabletka w odpowiednim kolorze. Na robaki - porządna dezynsekcja...

 ...Teraz już spokojniej... Nienawidzę się do tego przyznawać, ale bardzo potrzebowałam tych kilku dni i tych kilku osób... Nie znoszę o tym mówić, ale jestem kurewsko wdzięczna. Za 72 godziny nauki oddychania. Za miejsce w którym nie musiałam obawiać się,że zostanę sama. Za powtarzanie do porzygania że nicciętuniedosięgnie jesteśbezpieczna i wśródtychktórzyciękochają.

... Jednakowoż wstyd za samą siebie pozostaje. I niesmak. I cały ten syf za paznokciami, który w pośpiechu zdrapywałam sobie z twarzy...

 I wkurwienie. Permanentne, totalne i nie do opanowania. Bo wszystko we mnie się buntuje. Dosłownie. Fizycznie. Wyniki badań: z miesiąca na miesiąc gorsze. Wyniki na uczelni: pojebałam z góry na dół. Psuje mi się głowa. Bolą mnie rzeczy w środku i na zewnątrz. Choruje we mnie niemal wszystko. Moje 60 kg toksycznego mięsa buntuje się jak tylko może. Krzyczy, że mnie nienawidzi. Ostentacyjnie daje do zrozumienia, że chce zniknąć już, zaraz, natychmiast.

....a mnie samej, nie wiedzieć czemu, tak cholernie zachciało się żyć...


piątek, 23 kwietnia 2010

słowa, których się nie mówi...

i myśli,  sytuacje, gesty, których być nie powinno. Po cholerę to sobie piszę? (choć właściwie powinnam zapytać po cholerę to sobie robię.)

...chyba żeby nie zapomnieć. Jak przez chwilę było mi dobrze. I jak za chwilę to wszytko mnie sponiewiera.

 Budzę się w nie-swoim-łóżku i pierwszy raz od dawna nie czuję się chora. Nie czuję się przerażona. Nic, tak zupełnie nic mnie nie boli.... Budzę się obok kogoś i za każdym razem nie mogę się nadziwić, jak można mieć tak ciepłe dłonie. Ciągle...

 Zasypiam uspokajając się czymiś oddechem, głosem, smakiem i zapachem skóry, ciągle jeszcze zaskoczona, że jakimś cudem do tego doszło. Wszystko na odwrót. Wszystko nie tak... A jednak wcale mi to nie przeszkadza. Zasypiam, mimo że nie powinno mnie tam być. Zawsze pod ścianą. "- już się tak przyzwyczaiłam..."

....i sama nie wierzę, że powiedziałam to głośno. Jak odgłos tłuczonego szkła. Łamanych kości...

....bo znaczy to tylko jedno: powoli się odwrócić. Cicho wyjść i nie odwracać się za siebie, pomimo, że tak kurewsko tego nie chcę...

Niestety, nie mogę pozwolić sobie  zapomnieć, że jedyne przyzwyczajenie do jakiego mam prawo to deliryczne zimno w pustym łóżku o czwartej nad ranem.

piątek, 19 marca 2010

Impresja

DZIURA

papierosy wiśniowe, setki ubrań i nocnych ucieczek, papierki rzucane kotu do zabawy, rachunki, mandaty, karty kredytowe, tabletki niebieskie czerwone brązowe i białe, wewnętrzne zamieranie wewnętrzny dygot zupełnie niespodziewany wewnętrzny spokój, lakiery do paznokci w liczbie dwunastu, dwie pary różowych majtek, 80 GB muzyki, plamy z krwi tuszu pigmentów i zielonej herbaty na honorze oraz dywanie, parę stów na minusie i dwie puste butelki, koraliki czarne koraliki niebieskie czerwone lub różowe, reprodukcje grafik topora, trzy palce w gardle, cztery zadrapania na ramieniu, test ciążowy z jedną kreską i okrągłe lusterko z dwiema, gibson sg, tampony i cukierki rozsypane na pluszu w białego tygrysa, opuszczone miejsca, zaniedbani ludzie, podniesiona głowa, jedno wielkie WYPIERDALAJ, zmuś się do życia napisane małym druczkiem na rewersie, wszystko oddane za nic (bo trzeba mieć gest), półtorej godziny, zapach cynamonu, 10 powodów do życia których nie mogę znaleźć, 1 powód żeby spróbować stać się ładna(pierwszy raz od wielu lat), bilety tylko w jedną stronę, ostre przedmioty rozrzucone na podłodze obok łóżka, ostre przedmioty wpychane do przełyku, wstyd, strach, ogień, pornografia, obrzydzenie do tego co to widzę w lustrze, uwielbienie tego czego nie widać...

....spakować to wszystko? oddać? wyrzucić? sprzedać?

.................

środa, 17 lutego 2010

'zakochujer'

- Świetnie wyglądasz. Zupełnie inaczej niż zwykle... Coś się stało, prawda? Czekaj... chyba się nie...? Tak! ZAKOCHAŁAŚ się! Siadaj, opowiadaj! Wszystko...

...Więc siadam. Strzelam dwie kolejki Finlandii i proszę o poranną kawę. Nie będzie łatwo - nie umiem mówić o uczuciach...

- No więc...

...papieros...

-...tak... Na to wygląda...

...milczenie. Trzecia kolejka. Druga kawa...

-  To takie niesamowite uczucie, gdy czujesz, że jesteś w stanie zrobić dla Kogoś wszystko. Wszystko poświęcić. Wszystko oddać. Całą siebie.. To fakt - może i za często płaczę przez tą Osobę, ale nikt nie jest idealny. Tak, ufam bezgranicznie mimo, że nieczęsto wraca na noc do domu. Czasem nie warto pytać o obcy zapach na skórze... Liczy się tylko to, że widzę tą twarz jako pierwszą po przebudzeniu... Tylko dlatego jeszcze wstaję, wiesz?... 

Och, to nie tak! z pewnością mnie nie okłamuje... Ja wierzę, wierzę w te obietnice! I z pewnością rzuci te fajki, przestanie tyle pić, przestanie wpierdalać ten cholerny zomiren garściami, nawróci się do życia i nie straci już ani jednej szansy...

 Blizny?... To też nie tak, jak sądzisz. To była moja wina, to ja sprowokowałam... Po prostu słabe nerwy. Ale więcej tego nie zrobi. Wierzę, że już nigdy tego nie zrobi... jestem pewna...

Bo to jest prawdziwa miłość. Inni tego nie zrozumieją... Kiedy widzę rano tą skacowaną, zawsze tak samo wkurwioną i smutną twarz..... w lustrze. I kiedy mogę powiedzieć do odbicia:

 Hello, my Love!

środa, 20 stycznia 2010

dog days are over!

...Najwyższa to pora, żeby odświeżyć ten mój mentalny wyrzyg na rzeczywistość. Ale żeby było zabawniej - nic o bólu ani strachu. Żadnego połykania łyżeczek i wstrzykiwania sobie demoestosu dożylnie.

dog days are over!

 Wszystko nabrało rozpędu. Świeci. Błyszczy. Roztapia płatki śniegu na moich policzkach...

Nie ma już we mnie ani odrobiny strachu. Jest za to jeszcze więcej zdrowego  i twardego. Czegoś, co pomimo swojego chłodu parzy kolorem czerwonej pomadki. Okazało się, że całe  to rozedrganie dało się zamienić w coś co pozwala nauczyć się nie wypadać z zakrętów. Jechać jak zwykle za blisko bandy i mieć świetną zabawę z driftów. Ooo, jaką zajebistą zabawę! ....Zwłaszcza, że teraz to inni wychodzą z niej pokaleczeni.

Dlaczego?

Że niby coś się stało?...

Nie. Nic. Najzwyczajniej nauczyłam się trudnej sztuki wyciągania wniosków. I zapisuję je sobie na swoim ciele rozżarzonymi żyletkami, żeby więcej ich nie zapomnieć. A wnioski są bardzo proste: ostatni raz w swoim życiu zrobiłam cokolwiek dla kogoś innego kosztem siebie. Tylko dlatego, że moralnie i że 'tak należało'. ... Oczywiście po wszystkim wyszło na to, że jak zwykle jestem zwykłą suką. Whoa, nie pierwszy i nie ostatni raz przecież...

 Ale naucz się, blond kretynko w brudnych dżinsach, że jeśli masz już być suką, to przynajmniej z całą suczą korzyścią dla siebie samej.

...Więc biegnij. Miasto woła własnym, pulsującym rytmem. Od teraz już nie tylko Czujesz. Od teraz już Wiesz, że wszystkie rozkrzyczane noce, skacowane poranki i massolitowe popołudnia z kawą i papierosem są twoje. Cała wódka i wszystkie prochy tego świata. Obce łóżka i każdy decybel powyżej 100. Każdy tatuaż i każda blizna tego świata... 

...Nie trać już tutaj czasu.

Leave all your loving, your loving behind, you can't carry it with you if you want to survive Coz the dog days are over!