Tak więc, znowu zaczynam marznąć nocą. Coraz częściej łapię ostatnie ciepłe smużki słońca, które wyciekają mi poprzez zdrętwiałe palce.
I znowu na coś czekam… Banał użerania z akcją „przeprowadzka” przeplata się z moją ukochaną mantrą „Zacząć Wszystko od Nowa”…
I zacznę… w gołych jak święty turecki czterech ścianach, ale za to z nową towarzyszką życia. Małą, popielatą i długowłosą. Oby nam się razem dobrze żyło…
Oczywiście jakbym miała mało na głowie, musiałam dołożyć sobie jeszcze więcej (choć zdążyłam go już zastrzelić – jak każdy problem TEGO typu). Wybacz chłopcze, ale ja tak nie umiem. Na litość bogów, nawet nie chcę umieć! Pozwoliłeś mi się wyleczyć z czegośtam ( udawajmy dalej, że to nie placebo), ale nie pozwolę, żebyś próbował wpędzić mnie w cośtam kolejnego.
I bardzo śmieszą mnie te próby. I śmieszą mnie takie istoty, które…. Wybacz, ale daleko ci jeszcze do mężczyzny. A z racji twojego wieku,w tym życiu nie zdążysz być ‘bliżej’
I dość już mam próbowania wmówienia mi, że to ja mam złe wzorce i dewiacyjne upodobania…
To byłoby na tyle. Jesteśmy dla siebie poza zasięgiem, jesteśmy disconnected as fuck.
…. a jednak nie mogę się oprzeć pokusie, żeby zedrzeć ci ten śliczny uśmieszek z pyszczka…. Co więcej, nie mam zamiaru się tej pokusie opierać…
Więc jeszcze tą chwilę poczekam i…..
……..a wszystko po to, żeby JESZCZE dobitniej uświadomić ci, chłopcze, że nie, nie nawrócisz mnie do życia.