Trzy dni i dwie noce.
Nerwów, zapierdalania i ogólnej bieganiny. Po schodach, chodnikach, trawnikach i posadzkach. W górę, w dół oraz na prawo i na lewo... Pośród zbieraniny największych looserów, oszołomów, oblechów i debili, jaką świat widział. Pośród cuchnących potem tłustych wieprzów i macior w plisowanych spódniczkach, lub kretyńskich koszulach (co niekoniecznie wiązało się z analogicznym przypisaniem do płci...)...
Ja pierdolę.
No nic - ja tu jestem ponad, mam swoją funkcję, coś tam do roboty...
Mnie z tym gnojem nie mylcie, ja tu tylko pracuję, ja tu tylko aktywistką (mhm..ta.) jestem i tylko zdjęcia robię. Jedynie z Komudą mogę zamienić słów parę. A jak ktoś wybitnie podpadnie, to go Tomasz zajebie (przynajmniej mogę mieć taką nadzieję..Ale bądź co bądź - lubimy ten sport...).
Niee - nie bawmy się w to... Ja wiem, że za mundurem panny itd, ale panną to ja dawno być przestałam, jest 4.30, drugą noc nie śpię... Ta, sympatyczny z ciebie facet, ale odpuśćmy sobie mizianie po nosku, głaskanie po główce i trzymanie za rączkę. Jestem brudna, zmęczona, zła i zaraz cię zapierdolę, jeśli nie przestaniesz.
I tylko chwila przerwy - org room, rotacja ludzi umiarkowana. Shisha z weedem i alkoholu błogosławion między napojami.
Potem już czeka tylko lufa. Nienawidzę palić z lufy. Pierdolone, ćpuńskie narzędzie...
Nie to narzędzie i nie ci ludzie -
taak, to nie będzie dobry trip...
Powrót do czasu rzeczywistego. Męczę się.
Pierdolę.
Wychodzę.
Zły kierowca
9 lat temu
0 komentarze:
Prześlij komentarz