THOUSANDS OF FREE BLOGGER TEMPLATES

poniedziałek, 2 czerwca 2008

...retrospektywnie nie!nie!nie!!!

 Ja pierdolę.

 
 Tak w ramach powitania i powiedzenia kilku słów o sobie.
 Bilans wypada przerażająco : 4 kufle piwa, 5 szklanek szkockiej, dwie setki absolwenta, wino  i Daniels z kolą (co za profanacja. kurwa.).
 24 godziny, 4 siniaki, 2 zadrapania. Obalona teoria co do homoseksualnej orientacji R. Odstrzelenie K.  z wdziękiem godnym HD Electra Glide o pojemności coś koło 1000ccm. Czyli wdziękiem bardzo specyficznym, aczkolwiek wybitnie dla mnie charakterystycznym (uwzględniając fakt ironii losu, ze ElectraGilde za cholerę nie jest tym, na czym chciałabym kiedykolwiek jeździć...).
 Nie wiem, czy wspominałam, ale...

Ja pierdolę.

Wyglądam źle i nawet moja trzynasta para boskich butów nie pomoże. Nic nie pomoże. Już chyba tylko shot in the head:
I've got so many friends to my name,
They're all bottles of whiskey, they're friends just the same
Never have to worry that's the name of the game, hey, hey, hey
I've had enough of getting shot in the head
I've had enough and I wish I was dead
I've had enough of getting shot in the head
I've had enough of getting shot in the head
i tak w kółko...
 Piękne. W chwilach samobójczych porywów działa lepiej, niż Prozac. Przysięgam.

 Dobrze więc. Zostawiamy to za sobą. Zmywamy z twarzy domestosem. Szorujemy cilitem Bang! i płuczemy jelita kretem.
 Mam 8 par majtek z HelloKitty, więc jest w czym wybierać na (kolejną) podróż w poszukiwaniu straconego czasu...
 Tymczasem retrospekcja będzie z ukrytym morałem.

 Jeszcze jakiś czas temu miałam na twarzy blizny. Blizny dość przeze mnie znienawidzone, gdyż powstałe  w wyniku chwili słabości, lekkiego ataku histerii i generalnie - pierdolca.  I kiedy już przywykłam do tego, że SĄ, nauczyłam się je ukrywać pod warstwami podkładu i odpowiednio opuszczać głowę, okazało się, że blizny te można usunąć...
 Przez tydzień po zabiegu chodziłam z opuchniętą twarzą poznaczoną czymś na kształt oparzeń. Myślałam wtedy nawet, ze ktoś zrobił mnie w przysłowiowego chuja i zostanę z czymś takim do końca życia.
 A jednak z czasem zagoiło się bez śladu. Tych blizn już dzisiaj NIE MA.

 A morał jest taki, żeby nie wchodzić w trampkach do lodówki. I jeszcze taki, że wbrew pozorom większość rzeczy jest w życiu odwracalna. Skoro można usunąc blizny z twarzy, można też usunąć te, które znajdują się gdzieś o wiele głębiej. Można usunąć ludzi i tatuaże. Można wypierdolić do śmieci definicje własnego życia. Symbole. Wspomnienia. Ale można też odnaleźć utracony czas. Można odzyskać SIEBIE...
 Można.
 Tylko, że najpierw rozsądnie jest zainwestować w dobrego specjalistę i skuteczną aparaturę...





0 komentarze: